Wielki Post na finiszu. Miał to być czas spokojniejszy niż rok czy kilka lat temu. Dlaczego? Bo prace przy budowie kościoła w Cagayan de Oro zakończone. Ale oczywiście ciągle się coś dzieje.
Wciąż potrzeba dużo pieniędzy na „upiększanie” świątyni. Tabernakulum kosztowało tyle co mały samochód, ale pan, który je robił, potrafił uzasadnić powód wysokiej ceny tym, że skoro księża jeżdżą drogimi samochodami, to i Pan Jezus może mieć drogie mieszkanie. Nie starałem się dyskutować. Zapłaciłem.
Duszpastersko ostatnie dni były pracowite. Przygotowanie „wielkopostnych przewodników” – butelek-skarbonek. Rachunki sumienia dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Gazetka parafialna, poradnik o poście i liturgia pojednania w rodzinie. To wszystko razem powiązane (2000 sztuk) dla każdej rodziny w parafii. Czterodniowe rekolekcje (mało praktykowane w parafiach) oraz Droga Krzyżowa w każdej wiosce i na osiedlu (co najmniej 14 różnych miejsc) wypełniły nam dosyć szczelnie ten święty czas.
Wielki Tydzień tuż, tuż. Od poniedziałku do piątku Droga Krzyżowa o czwartej nad ranem z Mszą Świętą. Ale o tym i o Niedzieli Wielkanocnej następnym razem. Kilka dni temu, w uroczystość św. Józefa, zaczęła się „wreszcie” budowa domu formacyjnego dla świeckich. Ostatni duży nasz projekt. Czekaliśmy z budową, by dopełnić wszelkich formalności. Biurokracja jest niesłychana, a wszystko trzeba jeszcze pomnożyć przez kulturę, gdzie nikomu się nie śpieszy. Rezultat - trzy miesiące opóźnienia. Tu wszyscy mówią „najważniejsze, że zaczęte”, i pewnie mają racje.
Zdrowie, bo o to niektórzy pytają, dziękować Bogu dobre. Nic się jeszcze nie daje we znaki, a Wielki Post, choć to nie najważniejszy „owoc”, pomaga. Pozdrawiam i życzę radosnych Świąt Zmartwychwstania Syna Bożego!