15 Sierpnia Wolontariat
Jak misje zmieniają życie

Swoją drogę z sercańskim wolontariatem misyjnym rozpoczęliśmy w listopadzie ubiegłego roku, kiedy to po raz pierwszy odbyliśmy rozmowę z ks. Zbigniewem Chwają scj, obecnym sekretarzem misji zagranicznych Księży Sercanów, podczas której wyraziliśmy chęć przystąpienia do wolontariatu i ewentualnego wyjazdu misyjnego w przyszłości. Po kilku wspólnych spotkaniach okazało się, iż będzie możliwość wyjazdu na wolontariat do Albanii w lipcu 2021.


Początkowo trochę się wahaliśmy z uwagi na niestabilną, panującą na całym świecie sytuację epidemiologiczną, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się wyjechać. Z perspektywy czasu musimy przyznać, że była to jedna z najlepszych decyzji w naszym życiu. Po wyrażeniu przez nas jasnej deklaracji o chęci wyjazdu do Albanii, rozpoczęliśmy przygotowania, czyli tzw. formację. Składała się ona z cyklu spotkań z ks. Zbigniewem, których celem było dokładne rozpoznanie naszej motywacji wyjazdu, a także kompleksowe przygotowanie się do niego.

Sytuacja na świecie cały czas była bardzo niestabilna, więc nasz wyjazd mógł zostać w każdej chwili odwołany, ale nie poddawaliśmy się, pełni nadziei, że jednak dojdzie do skutku. Na wolontariat misyjny sercanów do Albanii wyruszyliśmy wspólnie z Karoliną, która mieszka w Warszawie i na co dzień pracuje w ochronie zdrowia. Jeśli chodzi o nas, to jesteśmy młodym małżeństwem, mamy 27 lat i mieszkamy w Gdańsku. Ja mam na imię Diana i pracuję jako pielęgniarka w szkole, a mój mąż Łukasz jest inżynierem.

9 lipca 2021 roku wylądowaliśmy na lotnisku w Czarnogórze, skąd odebrał nas samochodem ojciec Gianni, który jest sercańskim zakonnikiem z Włoch oraz Nick, wolontariusz na tamtejszej plebanii w Boric. Na miejscu czekał na nas jeszcze ks. Jarek, który był naszym głównym opiekunem podczas całego wyjazdu oraz dwie siostry bazylianki, siostra Bernadeta i siostra Francesca.

W niedzielę 11 lipca zjedliśmy pierwsze wspólne śniadanie, uczestniczyliśmy w albańsko-włosko-polskiej Mszy św. i pojechaliśmy do Szkodry, aby trochę pozwiedzać miasto, zrobić zakupy i lepiej się poznać. To, co szczególnie zwróciło naszą uwagę, to bardzo smaczne warzywa i owoce. Spora część społeczeństwa w tamtej okolicy żyje z uprawy ziemi, która z uwagi na panującą w tym regionie biedę i suszę nie jest łatwa.

Poniedziałek to rozpoczęcie półkolonii. Pierwszego dnia, jak to zwykle bywa, panował totalny chaos. Dzieci były bardzo podekscytowane, zarówno samym obozem, jak i naszą obecnością. Bacznie się nam przyglądały, zagadywały, były otwarte i życzliwe. Na pierwszy rzut oka dało się zauważyć, że są bardzo żywiołowe i chętne do zabawy. Jak się później dowiedzieliśmy, dla wielu z nich była to jedyna atrakcja w ciągu wakacji. Tym bardziej cieszyło nas to, iż mogliśmy brać w niej czynny udział.

Konkurencje, zabawy i czas ich realizacji codziennie był inny, ale staraliśmy się zachować pewien schemat dnia. Było to bardzo ważne, gdyż opieka nad grupą ponad 120 dzieci w różnym wieku, o różnej kulturze i wyznaniu była nie lada wyzwaniem. Czas spędzony z animatorami był dla nas bardzo cenny, gdyż była to młodzież w wieku 14-17 lat, która chętnie opowiadała nam o swoich rodzinach i życiu w Albanii, planach na przyszłość, uczyła lokalnego albańskiego tańca, a także kilku albańskich słów. Jedno popołudnie było specjalnie zarezerwowane dla nas, gdyż tego dnia przedstawiliśmy swoją prezentację o Polsce, a następnie krótki quiz z wiedzy o Polsce z ,,polskimi’’ nagrodami rzeczowymi. Cały obóz zakończył się we wtorek - trwał łącznie 10 dni.

Ostatnie trzy dni spędziliśmy w swoim gronie i było już bardziej spokojnie. Odwiedziliśmy kilka lokalnych, ubogich rodzin, którymi opiekują się sercańscy misjonarze (systematycznie dostarczają im produkty spożywcze), dzięki czemu mogliśmy zobaczyć, w jak trudnych warunkach żyje jeszcze wiele z tamtejszych rodzin. Chociaż nie mieli za dużo, ugościli nas słodkimi napojami i zapakowali całe worki uprawianych przez siebie warzyw. Popołudniami braliśmy udział w Eucharystii w kościołach znajdujących się w pobliskich wioskach, którymi również opiekuje się misja w Boric. Są to małe kościoły, o skromnym wnętrzu, w których Msza Święta jest odprawiana raz w tygodniu dla zaledwie kilku miejscowych parafian.

Udało nam się również zobaczyć obóz pod nazwą Projekt Nadzieja w miejscowości Velipoja. Organizowany jest tam co roku, już od wielu lat dla osób niepełnosprawnych fizycznie i intelektualnie z tamtejszych domów opieki. Podczas naszej krótkiej wizyty w tym ośrodku udało nam się poznać kilka innych wolontariuszek z Polski, które przyjechały tam do pomocy w ramach wolontariatu.

Duchowych doświadczeń podczas naszego wolontariatu misyjnego było wiele i były one bardzo różne. Rozpoczynając od krótkich wzruszeń podczas codziennej pracy z innymi ludźmi, po głębokie i często smutne refleksje nad własnym życiem i postępowaniem. Nie da się tych doświadczeń sztywno podsumować czy zdefiniować. Były to refleksje zarówno nad własną wiarą, jak i nad sytuacją ekonomiczną w dzisiejszym świecie, ubóstwem oraz materializmem i konsumpcjonizmem, który nas zalewa.

Podczas całego naszego pobytu krążyły w naszych głowach pytania o to, co tak naprawdę z życiu jest ważne, czy aby na pewno podążamy dobrą drogą, a może jednak coś nam umyka? Nie umiemy wprost wymienić, co takiego wyjazd na wolontariat misyjny zmienił w naszym życiu, bo sami jeszcze tego nie wiemy. Być może bardziej docenimy swój kraj, może częściej będziemy uczestniczyć w Mszy Świętej, bo widzimy jak łatwy dostęp mamy do wszystkich sakramentów w naszym kraju, a może bardziej będziemy doceniać całodobowy dostęp do prądu? Tego nie wiemy. Pewne jest natomiast to, że coś na pewno się zmieni, bo my się zmieniliśmy. Takiego wyjazdu się nie zapomina i za takimi doświadczeniami na pewno się tęskni.

Dlatego jeśli dzisiaj ktoś zapytałby nas, czy warto wyjechać na wolontariat misyjny to odpowiemy, że zdecydowanie tak. Pojechać w dzisiejszych czasach można już prawie wszędzie. To żaden problem, wystarczy tylko mieć trochę pieniędzy i dowód osobisty lub paszport. Jednak wyjazd rekreacyjny to nie to samo co wyjazd na wolontariat. Zwykły wakacyjny wyjazd nie zostawia w nas ważnych refleksji. My tymczasem wynieśliśmy z tego wyjazdu, oprócz fajnych widoków i doświadczenia bardzo słonej wody w Morzu Adriatyckim, coś o wiele większego i coś naprawdę dobrego. Doświadczyliśmy życzliwości i otwartości ludzkich serc, a także zobaczyliśmy, jak poprzez wiarę i naśladowanie Chrystusa można zmieniać świat i pomagać innym. Zobaczyliśmy działalność misyjną Kościoła, o której współcześnie tak mało się mówi, a która w takich krajach jak Albania ma nadal ogromne znaczenie i jest przez społeczeństwo szczerze doceniana.

Diana i Łukasz Karolewscy