10 lat temu narodziło się dzieło pomocy misjom, którego ideę można oddać zdaniem „Pomoc bez pieniędzy”. Sami o sobie też mówimy, że „Zbieramy – przetwarzamy – pomagamy”.
Za magazyn butelek służyło pomieszczenie, które nazywaliśmy „ciemnią”. Przed laty faktycznie mieściła się w nim ciemnia fotograficzna. A dla nas był po prostu mały magazynek, niczym piwnica w bloku, tyle tylko, że znajdował się tuż obok wejścia do mieszkania. W ciemni były przechowywane słoiki z zapasami na zimę, jakieś sprzęty, które nie mieściły się w domu, sztuczna choinka. Ciemnia to był też mój magazyn na puste butelki, głównie po wódce. Mieszkanie i ciemnia znajdowały się w starej, przedwojennej, poniemieckiej kamienicy, stojącej tuż obok Stoczni Gdańskiej. Pamiętam czasy, kiedy w stoczni pracowało jeszcze kilka tysięcy osób. Kiedy przychodziła godzina zmiany, czyli to chyba było o 14:00, każdy centymetr murków na podwórzu naszej kamienicy był zajęty przez robotników. Siedzieli, rozmawiali, wypijali codziennie morze alkoholu. Piwo, „jabole”, wódkę. O ile jeszcze butelki po piwie czy winie najczęściej zwracali do sklepu, gdzie dokonywali zakupów, to butelek po wódce chyba sklep nie skupował. A nawet jeśli skupował, to za kilka groszy smakoszom polskiego ziemniaka czy żyta nie chciało się czekać w kolejce. Dlatego więc trawniki na podwórzu były usłane jasnymi butelkami o pojemności 0,5 litra. Ja je zbierałem i wynosiłem do skupu mieszczącego się na starym mieście, nad Motławą.
(…)
Dziesięć lat temu powstało Zbieramto. Projekt służący misjom i środowisku naturalnemu. Dzięki tysiącom Darczyńców, którzy przekazali różnego rodzaju „surowce” (starą biżuterię, telefony komórkowe, wycofane z obiegu pieniądze, zegarki tarczowe, makulaturę, złom, klocki LEGO…) podarowaliśmy na dzieła misyjne ponad 2 miliony złotych. Za te pieniądze tysiące ludzi w Czadzie i Tanzanii dostało dostęp do czystej wody - budujemy studnie głębinowe, ratujemy przed przemocą i ubóstwem dzieci z Boliwii i Filipin – wspieramy dwa domy dziecka. Wybudowaliśmy domy dla ofiar tajfunu na Filipinach. Dużo dobra, bardzo dużo dobra się wydarzyło… Byłem tam, gdzie nasza pomoc dociera, widziałem czystą wodę płynącą z naszych studni w Czadzie, bawiłem się i śmiałem z dzieciakami w Boliwii i na Filipinach. Teraz wiem, że ta gdańska przygoda z butelkami nie była przypadkowa. Pan Bóg już wtedy mnie przygotowywał do tego co dziś robię. I jestem Mu wdzięczny za to, bo to piękna przygoda!
A projekt Zbieramto zaczął się właściwie od krzyżyka sercańskiego. Pierwszy taki krzyżyk sercański dostałem w zakonnym postulacie. Podarował je nam sercanin pracujący w Niemczech. Były śliczne, wykonane z drewna oliwnego. Był on dla mnie niczym „relikwia”, bo w Polsce nie mieliśmy do nich dostępu. A ja tak bardzo chciał mieć ich pod dostatkiem, aby móc je rozdawać.
Jednym z pomysłów na wspieranie misji, które urodziły mi się w głowie była produkcja krzyżyków sercańskich. Miały być rodzajem tzw. cegiełki. Kupimy dużo i tanio, sprzedamy, zyski przeznaczymy dla misjonarzy. Wiedziałem, że w Bełchatowie jest jubiler, który produkuje nasze krzyżyki ze srebra. Z racji, że krzyżyki miały być sprzedawane głównie pod kościołami czy wśród znajomych, to powiedziałem panu jubilerowi, że faktury nie potrzebuję. Moje plany zakupowe storpedowała niezręczna cisza. Sekundy się wlekły. Po długim namyśle pan jubiler odmówił przyjęcia takiego zlecenia, ale jednocześnie podał inne rozwiązanie: „Jeśli dostanę materiał (srebro, złoto), to wyprodukuję krzyżyki taniej”. Po prostu geniusz! Kiedy wracałem do Warszawy docierało do mnie, że mamy w rękach bombę atomową dobroczynności. Tyle tylko jak ją odpalić? Jak i gdzie zbierać stare srebro i złoto, aby można je było potem przerabiać na nowe krzyżyki?
Opowiedziałem tą historię mojej mamie. A ona poszła z tym pomysłem do księdza proboszcza i poprosiła o ogłoszenie takiej zbiórki z wysokości ambony. W jedną niedzielę ogłoszenie, a w koleją zbiórka po Mszach Świętych. Przyjechałem do domu rodzinnego na niedzielę, kiedy była zbiórka. Po ogłoszeniach parafialnych dostałem szansę, żeby powiedzieć kilka zdań o misjach księży sercanów. Stałem potem przed kościołem z wiklinowym koszykiem. Bałem się czy ktokolwiek do mnie podejdzie… A tu: bam, bam, bam, jeden po drugim wpadały do koszyka woreczki ze szlachetnym złomem. Niesamowite! To zadziało! Trzeba o starym srebrze mówić w parafiach. To był styczeń 2013 roku. Tak zaczęła się zbiórka starej biżuterii na masową skalę, wtedy też narodziło się Zbieramto.
(…)
Zbiórka starej biżuterii (srebra i złota) to w tym momencie najcenniejsza akcja w portfolio Zbieramto. Można powiedzieć, że dość duża wartość materialna jest zamknięta w małej wadze surowca/darowizny. Zupełnie inaczej niż w przypadku np. zużytych baterii, za które otrzymujemy od 30 do 60 groszy za kilogram. Więc średnio za tonę (!) baterii otrzymujemy niecałe 450 złotych. Jednak każda z naszych akcji zbiórkowych ma sens. Na pewno przyczyniamy się do ochrony środowiska naturalnego. Po drugie pozwalamy angażować się w „pomoc bez pieniędzy” tysiącom ludzi, anonimowym dobrodziejom misji, których nigdy nie poznamy z imienia i nazwiska. A wreszcie dochody, który uzyskujemy dzięki Zbieramto są konkretną pomocą dla misjonarzy w prowadzonych przez nich ewangelizacji i służby ubogim w różnych zakątkach świata.
I na koniec zapraszam do współpracy! Szkoły i przedszkola do projektu „Zbieramto w szkole” (www.zbieramtowszkole.pl) , parafie do systematycznego zbierania surowców wtórnych w ramach „Zbieramto w szkole”, a osoby indywidulane do przeszukania schowków, szuflad czy piwnic i nadanie paczuszki dla Zbieramto. Każdą podarowaną rzecz zamienimy w konkretne dobro.
ks. Piotr Chmielecki SCJ