O albańskiej kulturze, codziennych troskach mieszkańców oraz kodeksie kanun, z którego pochodzi prawo zemsty rodowej, rozmawialiśmy z księdzem Jarosławem Grzegorczykiem. Sercanin od ponad roku pracuje na misji w Albanii.
1. Jak to się stało, że wyjechał ksiądz na misje? Czy było to marzenie od wielu lat, czy raczej impuls, potrzeba Zgromadzenia?
O misjach zawsze myślałem. Sercanów poznałem przez misjonarzy, którzy przyjeżdżali do mojej rodzinnej parafii w Sosnowcu. A więc pojęcie misji miałem już od wczesnego dzieciństwa dość jasno sprecyzowane. Na pewno gdzieś tam to w moim sercu było. W seminarium poszerzałem swoją wiedzę, lubiłem czytać czasopisma misyjne. Oczywiście wstępując do sercanów rozwijałem to, poznawałem misjonarzy i bogactwo misyjne naszego zgromadzenia. Zrozumiałem, że na misje nie wyjeżdżają tylko Polacy [śmiech]. Na różnych etapach mojego życia wielu misjonarzy mnie inspirowało. Mocnym wydarzeniem było dla mnie otwarcie wschodnich granic, gdy wielu księży pojechało pracować na Wschód – do Białorusi, Mołdawii, na Ukrainę. Taka była wtedy potrzeba zgromadzenia i myślę, że to również zadecydowało o moim wyjeździe do Albanii. Skoro jest potrzeba tego miejsca, to trzeba się zastanowić i jak Pan Bóg chce, to po prostu jechać.
2. Jakie były pierwsze wrażenia po przyjeździe do Albanii? Co najbardziej zwróciło Księdza uwagę?
Dwie rzeczy: pierwsza sprawa – Albania to jest piękny kraj. Niesamowite góry, które są jak Opatrzność nad światem. Kiedy jedzie się przez Albanię, to cały czas towarzyszą nam góry. To ma swój mistyczny wymiar, taki trascendentalny. Dla mnie to symbol Opatrzności Bożej. A więc piękno, ale też spokój tego kraju. Nawet w mieście, kiedy są godziny szczytu i dużo się dzieje, to potem nagle przychodzi cisza. Pamiętam swoje pierwsze spacery po Szkodrze, kiedy szedłem spokojnym i prawie pustym miastem. Albańczycy wbrew pozorom są spokojni. Oczywiście, jak się bawią, to się bawią, ale Albania to dość spokojny kraj.
Co zwraca uwagę? Na pewno totalny chaos. Totalny chaos jeśli chodzi o budownictwo, drogi. To są takie rzeczy, których my nie znamy. Oni tutaj na przykład kochają ronda na skrzyżowaniach. Na początku jeździłem w kółko i musiałem liczyć, żeby wiedzieć, gdzie wyjechać. Teraz już jest lepiej, można się do tego przyzwyczaić. Dużo osób może uderzyć też brud. Wynika to z wielu różnych czynników, na pewno mają problemy z wywożeniem i utylizacją odpadów.
3. Jakie widzi Ksiądz różnice kulturowe w porównaniu z Polską? Co jest najbardziej charakterystyczne dla kultury Albańczyków?
Albańczycy kochają swoją kulturę i tradycję. Mają głęboko zakorzenione tzw. prawo kanun. To jest prawo chrześcijan, którzy uciekali przed Turkami w góry. I oni tam stworzyli własne prawo, które dotyczyło wszystkiego. Tylko problem polega na tym, że z czasem uległo ono „wykrzywieniu” i czasami przybiera formę, która jest nie do zaakceptowania. Tutaj światło może przynieść Ewangelia. Moim zadaniem jako księdza jest pokazać, jak przez jej pryzmat patrzeć na te zaplątania kulturowe.
Cechy charakterystyczne to na pewno gościnność. Gdziekolwiek wejdzie się do domu, to nawet najbiedniejsi proponują coś do picia. Jedna z sióstr ostrzegła mnie nawet, że niektórzy mogą proponować kawę, a jej nie mają. Inni mają tylko taką dla specjalnych gości, której sami nie piją, bo ich na to nie stać. Albańczycy mają ogromny szacunek do księży, także związany z prawem kanun. Poza tym są po prostu sympatyczni. Jako obcokrajowiec nie spotkałem się nigdy z niechęcią, a już na pewno dziwi ich fakt, że nie jestem tylko turystą i chcę tu na stałe mieszkać.
Kultura albańska jest kolorowa. To jest kultura całych Bałkanów, kultura pasterska. Pewne dźwięki czy instrumenty są charakterystyczne dla całego regionu. Albańczycy kochają swoje tradycyjne tańce. Nawet młodzież nie ma problemu, żeby nałożyć tradycyjny strój, na przykład na wesele, gdzie tańczy się w specjalnych korowodach. Oczywiście postępuje europeizacja i charakterystyczny jest styl postkomunistyczny, z lat 70-tych, 80-tych, zwłaszcza u starszych panów. Dlatego na co dzień coraz mniej widzi się elementów kultury albańskiej.
4. A jaka jest pozycja kobiety w kulturze albańskiej?
Tutaj na pewno trzeba być bardzo ostrożnym, zwłaszcza w ocenianiu. Ja jestem tutaj rok, więc dopiero poznaję tą kulturę. Niektóre rzeczy mogą być dla nas szokujące, natomiast dla nich są logiczne. Na przykład w kodeksie kanun jest taki przepis, że kobieta powinna iść z tyłu, za mężczyzną. Okazuje się, że chodzi o to, aby nikt takiemu mężczyźnie nie strzelił w plecy. Kobiety są wyłączone z tzw. zemsty rodowej, więc zagrożeni są tylko mężczyźni. W naszej kulturze to, że mężczyzna idzie przodem może być odbierane jako nietakt, a w Albanii może być wyrazem wielkiej miłości żony do męża, dbałości o głowę rodziny.
Jeśli chodzi o prace codzienne, to kobieta jest w domu. Mało kobiet pracuje na zewnątrz. W miastach jest z tym łatwiej, ale na wioskach kobiety są w domu. Pracują bardzo ciężko, często uprawiają ziemię. Panuje tutaj swego rodzaju patriarchat. W barach można zobaczyć tylko mężczyzn. Przy ślubach panny młode są smutne, dlatego, że odchodzą z domu rodzinnego i często jest to dosłowne odejście. To znaczy, że jeżeli nie ma zgody męża, kobieta nie może odwiedzić swoich rodziców, nie może wrócić do swojego domu. Ona jest pod opieką, ale i pewnym „panowaniem” męża. Oczywiście tutaj też nie należy tego osądzać, bo z drugiej strony gdy w rodzinie coś dzieje się mężczyźnie, to pozostali bracia biorą pod opiekę jego żonę i dzieci. Czyli to nie jest tak, że ona zostaje sama, tylko oferują jej pomoc przez szacunek dla swojego brata.
Są też niestety ciemne strony niskiej pozycji kobiety w społeczeństwie. Albania jest też krajem, gdzie dochodzi do przemocy wobec dzieci i kobiet. Jest to temat coraz częściej poruszany w mediach, są różne grupy i stowarzyszenia, które z tym walczą. Obecnie nie ma zmowy milczenia, ale na pewno jest to ciągle za mało. Za dużo jest przyzwolenia na takie traktowanie.
5. Czy może Ksiądz opisać miejsca, w których Ksiądz pracuje?
Nasza parafia jest w północnej części Albanii, troszeczkę powyżej Szkodry, dość blisko do granicy z Czarnogórą. Ksiądz, który tutaj pracował przez wiele lat zwykł mówić, że Malësi e Madhe to najbiedniejszy region w Albanii, a nasza parafia jest najbiedniejszym miejscem z tym regionie. To jest teren, gdzie mieszka dużo przesiedleńców – ludzi, którzy zeszli z gór z powodu trudnych warunków, jakie tam panują i zaczęli osiedlać się w dolinie. Zajmowali domy opuszczone przez ludność pochodzenia serbskiego, która z kolei wróciła do Czarnogóry.
To są przesiedleńcy, którzy często nawet nie są tutaj zameldowani, bo meldunki mają nadal w górskich wioskach. To jest pierwsze pokolenie, które szukało tu lepszego życia, aby dzieci miały bliżej do szkół. Obecnie dorasta już drugie, a nawet trzecie. Większość z nich żyje w bardzo skromnych warunkach, właściwie walcząc o każdy dzień.
Nasza parafia składa się z sześciu wiosek. Nie we wszystkich jest kaplica. Msze Święte odprawiamy w sobotę po południu i w niedzielę. Dojeżdżamy do siedmiu punktów, gdzie w sześciu jest kaplica. W jednym z nich, położonych w górach, Eucharystię sprawujemy przy domach, gdzie mieszkają rodziny katolickie.
Wywiad przeprowadziła Dorota Pośpiech. Druga część rozmowy niebawem pojawi się na naszej stronie.