Zapytaliśmy ks. Edwarda Kożuchowskiego o sytuację w Miropolu i okolicach, czy on i jego parafianie są bezpieczni. Na szczęście okazało się, że jeszcze nie wszystkie regiony Ukrainy są objęte działaniami wojennymi.
Szczęść Boże!
Szanowna Pani Doroto,
serdecznie dziękuję za troskę. My tutaj w Miropolu i naszych okolicach nie słyszeliśmy nawet strzału i mam nadzieję, że nie usłyszymy… O to gorąco modlimy się z parafianami, jak i o pokój na Ukrainie i w całym świecie. W naszej okolicy nie słyszałem, żeby ktoś nie tylko z parafian, ale w ogóle ktoś ze wsi, chciał uciekać.
My mieszkamy w centralnej Ukrainie, to województwo żytomierskie. Kiedy zaczęło się to wszystko w 2014 roku, nie chciało się wierzyć, że będzie wojna na wschodzie Ukrainy. Wtedy bardzo to przeżywaliśmy. Pamiętam, że parafianie przychodzili na rozmowy, w których poruszali temat wojny. Przychodzili, żeby się wygadać, nie raz z nerwów, nie mówiąc już o sakramencie spowiedzi (!). Trzeba było dobrze się naprężyć w tych rozmowach, żeby dodać otuchy, uspokoić, poradzić… Przecież sami oglądaliśmy wiadomości i widzieliśmy, co dzieje się na wschodzie. Zewsząd docierały do nas informacje o walkach, w kółko to samo, tak było. Była też modlitwa całej Ukrainy.
Potem sytuacja nie co uspokoiła, ale wojna trwała. I trwa nadal, ale trzeba było zacząć żyć ''normalnym”, codziennym życiem. Mieliśmy już tego dosyć, tej całej sytuacji. Nie zapomnieliśmy, co się stało, ale siłą rzeczy, odchodziło to na drugi plan. Później doszła pandemia, która mocno zastraszyła ludzi. Podobnie jak i na świecie, mniej ludzi przychodzi do kościoła na Mszę św., po prostu boją się.
Teraz po 8 latach wojny, w związku z obecną sytuacją, która jest jeszcze gorsza, mam wrażenie, że pandemia odeszła na drugi plan. I nic dziwnego, bo stanęliśmy w obliczu realnego zagrożenia wojną totalną w całym kraju. Przeżywamy i boimy się. Niby codzienność wygląda normalnie i zachęca się nas do spokoju, żeby nie panikować, no ale nie da się do końca być spokojnym, kiedy Ukraina otoczona jest z trzech stron, bombardują Donbas i Ługańsk… Przecież ludzie to widzą w wiadomościach. A jak po mieście jedzie kolumna wojskowych pojazdów, taką jak widziałem dziś w naszym Miropolu, to znowu siłą rzeczy ludzie muszą to przeżywać. Chyba dwa tygodnie temu mężczyzna, który tankował mi samochód na stacji paliw, kiedy akurat jechała kolumna wojskowych samochodów, powiedział: ''Nie daremnie jadą, chyba coś będzie!'' (w tym miejscu cytat muszę zakończyć). No i tak żyjemy, w niepewności jutra. Jak zwykle cała nadzieja w Panu Bogu.
To tyle po krótce, jeszcze raz dziękuję Wam i całej Polsce, że jesteście z nami.
Pozdrawiam
ks. Edward SCJ