Budynki przychodni w Baikoro już powstały. Przed ich wyposażeniem konieczne jest ogrodzenie terenu przychodni. Siostra Ewa Milanowska, odpowiedzialna za budowę centrum zdrowia, opowiada o codziennej pracy sióstr oraz aktualnych potrzebach.
Szczęść Boże,
witam wszystkich serdecznie. Chciałam podzielić się różnymi informacjami na temat ośrodka zdrowia im. Świętej Elżbiety w Baikoro. Nasza przychodnia działa 24 godziny na dobę. Codziennie razem z siostrami prowadzimy konsultacje ogólne, a więc zmagamy się z różnymi chorobami, z którymi ludzie do nas przychodzą. Oprócz tego we wtorki i czwartki konsultujemy kobiety w ciąży – to są specjalne dni dla nich. Porody oczywiście są nieprzewidywalne, więc odbieramy je w każdej chwili.
Poza tym, w naszej przychodni szczególnym dniem jest sobota, przeznaczona wyłącznie dla dzieci. Jest to dzień szczepień, a także czas, kiedy przyjmujemy dzieci niedożywione. W ramach projektu dożywania otrzymują one tzw. „pulpinat” – jest to żywność terapeutyczna w formie ciasteczek, które są rozprowadzane przez ONZ. Dzieciom, którym możemy – dajemy mleko. W czasie pory deszczowej, która obecnie trwa, niestety liczba dzieci niedożywionych wzrasta. W każdą sobotę przychodzi ich coraz więcej. Najtrudniej jest właśnie z ich leczeniem, ponieważ po pierwsze są to dzieci z ubogich rodzin, a po drugie trudno wyegzekwować systematyczne leczenie. Więc te dzieci potem wracają, bo nikt o tę systematyczność nie dba. Ale jest grupa dzieci, które jakoś wychodzą z tego i potem całkiem dobrze się rozwijają. Oczywiście, poza tym prowadzimy regularne szczepienia i trzy razy w roku tzw. kampanie, czyli przewidziane przez państwo szczepionki. Natomiast trzy razy w tygodniu mamy wyjazd poza naszą przychodnię na szczepienia regularne. To tyle na temat naszej pracy codziennej.
Jakie choroby u nas dzisiaj szczególnie dominują? Jesteśmy w Afryce, trwa pora deszczowa – komary się rozmnażają, jest ich coraz więcej. Najpopularniejsza jest teraz malaria. Dochodzą jeszcze przeziębienia. Ludzie, którzy do nas teraz przychodzą mają głównie problem z ciężkim przebiegiem malarii lub jakimiś innymi infekcjami. Do najczęstszych pacjentów należą dzieci. Przyjmujemy ich teraz bardzo dużo. Jest to spowodowane tym, że są one znacznie bardziej podatne na choroby. Dorośli są teraz skoncentrowani na pracy w polu, żeby cokolwiek zebrać w tym roku.
Ponieważ i tutaj pojawiają się zaburzenia klimatyczne, tak jak wszędzie, pora deszczowa przyszła z opóźnieniem. Dopiero w lipcu ludzie mogli zasiać zboże, a zwykle działo się to w maju. Wszyscy są skoncentrowani na pracy, a problem dzieci gdzieś umyka. Czadyjczycy żyjący na terach wiejskich nie zauważają na czas objawów i to powoduje, że przychodzą z dziećmi już w zaawansowanym stadium choroby. Wtedy często musimy wysyłać je do szpitali, ponieważ wymagają przetaczania krwi albo leczenia szpitalnego. Czasami niestety w ogóle nie ma już dla nich ratunku. Część z tych dzieci bierzemy pod naszą opiekę i jakoś powoli wychodzą z choroby. Głównym problem jest to, że nie ma tu takiej wrażliwości jak u nas, na to że ma ktoś gorączkę czy czuje się słabo. Tak wygląda właśnie nasza praca.
Jeśli chodzi o budowę nowej przychodni – prace budowlane zostały zakończone. Powstały dwa budynki. Jeden z nich będzie służył konsultacji ogólnej – znajduje się w nim laboratorium, sala zabiegowa (ponieważ zdarzają się różnego rodzaju wypadki, które wymagają szycia chirurgicznego) oraz pomieszczenie przewidziane na różne spotkania szkoleniowe. Drugi budynek jest przewidziany dla kobiet. Będą odbywały się tu konsultacje kobiet w ciąży i sala porodowa. W tym budynku będzie znajdowała się także apteka. Te dwa budynki są już wykończone, ale wstrzymujemy się jeszcze z ich wyposażeniem. Ponieważ były budowane w porze suchej, czekamy na obfite deszcze, żeby sprawdzić, czy pokrycie dachu spełnia swoją funkcję, czy może są jakieś przecieki. Jest to taki czas przyglądania się temu, co powstało.
Wielką potrzebą i moim pragnieniem jest, żeby ten teren ogrodzić. Dlaczego? Ponieważ znajduje się on w centrum wioski, gdzie krzyżują się drogi do trzech wielkich miast w Czadzie. Położenie w centrum wioski oznacza, że życie toczy się tu bardzo blisko tego budynku. Poza tym jest to też trasa bydła rogatego. Każda grupa etniczna tutaj ma swoje przyzwyczajenia, swój sposób życia. Tutaj nie zwraca się uwagi na to, gdzie przechodzi to bydło, może przechodzić przez teren przychodni i nikogo to nie wzrusza. Ogrodzenie służyłoby bezpieczeństwu pacjentów i personelu, można by też dzięki temu bardziej kontrolować to wszystko, co się dzieje na terenie przychodni.
Kolejną rzeczą jest utrudnione postępowanie związane z rodziną chorego – jeśli jest ktoś chory, to rodzina przychodzi tłumnie. Mamy takie sytuacje, szczególnie kiedy przywożą nam osoby z wypadków drogowych, gdzie trudno jest wejść personelowi do sali zabiegowej i interweniować, ponieważ wszyscy muszą widzieć, co się dzieje. Taki tu panuje zwyczaj i mimo próśb, część osób nie jest w stanie tego zrozumieć, że trzeba opuścić salę, bo oni muszą obserwować. Więc to też zapobiegłoby takiemu niebezpieczeństwu w czasie zabiegów, bo tak naprawdę personel ma tłum ludzi obserwujących na swoich plecach. Inna sprawa to dbanie o mienie należące do przychodni, m.in. teren wokół studni. Dla mnie ogrodzenie jest więc priorytetem przed postawieniem czegokolwiek innego, żeby przychodnia mogła funkcjonować.
s. Ewa Milanowska CSFAA,
misjonarka w Czadzie
Podziękowania prosto z Czadu: