12 Września Missions
Studnie i szkoły na wagę złota

Z ks. Jakubem Szałkiem, misjonarzem diecezji bydgoskiej, od 19 lat posługującym na misjach w Czadzie, rozmawia ks. Piotr Chmielecki SCJ z Sekretariatu Misji Zagranicznych Księży Sercanów.


Chrześcijaństwo do Czadu dotarło niecałe 100 lat temu. Na czym polega posługa misyjna w tym kraju?

Jako misjonarze przede wszystkim przygotowujemy osoby dorosłe do przyjęcia sakramentu chrztu świętego, czyli prowadzimy katechumenat. Ale wiadomo, będąc wśród tych ludzi, głosząc Słowo Boże, udzielając sakramentów, angażujemy się też mocno w dzieła socjalne – w edukację i ochronę zdrowia. Towarzyszymy bardzo blisko w życiu codziennym naszych parafian. Trudno, żeby było inaczej.

Czy można powiedzieć, że Kościół Katolicki w Czadzie rośnie?

Gdy chodzi o ewangelizację, wszystko idzie swoim rytmem. Bardzo dużo ludzi garnie się do Kościoła. Chętnych do rozpoczęcia katechumenatu jest tylu, że my jako misjonarze nie mamy możliwości wszystkich od razu przyjąć. W niektórych wioskach ludzie muszą czekać nawet kilka lat na rozpoczęcie katechezy przygotowującej do przyjęcia chrztu świętego. Wprawdzie mamy do pomocy świeckich katechistów, ale ich też ciągle jest za mało.

Czyli pracy jest wiele, ale cytując Ewangelię, „robotników mało”…

Niestety, właściwie moje pokolenie jest ostatnim jeśli chodzi o misjonarzy z Europy. Na szczęście jest coraz więcej powołań lokalnych. Na przykład w naszej diecezji Lai do seminarium zgłasza się tylu kandydatów, że nie można ich wszystkich przyjąć, bo ani fizycznie, ani ekonomicznie diecezji na to nie stać. Brakuje natomiast powołań żeńskich. W Czadzie kobieta ma inny status niż mężczyzna. Generalnie to synowie studiują w szkołach, natomiast dziewczęta dość wcześnie wychodzą za mąż, i wtedy ich rola ogranicza się do tego, że pracują w polu i rodzą dzieci. Córka jest też niejako źródłem finansów dla rodziny – gdy wychodzi za mąż, rodzice otrzymują pieniądze. Dlatego między innymi niechętnie patrzą na oddanie jej do zakonu, bo po ludzku to jest dla nich strata.

Ilu katolików mieszka na terenie jednej misji?

W Czadzie nie prowadzi się spisów urodzin czy zgonów. Dlatego my, misjonarze, szacujemy wielkość misji podając liczbę wiosek. Moja parafia jest niewielka, liczy ich zaledwie 30. Inne mają nawet po 100 i więcej. Do naszego kościoła regularnie przychodzi w tej chwili około trzy tysiące osób. Katechumenów przygotowujących się do przyjęcia chrztu mamy rocznie około 500, ale do sakramentu przystępuje ostatecznie połowa tej liczby. Cykl przygotowań trwa cztery lata i w tym czasie część kandydatów „odpada”, bo a to ktoś wyjdzie za mąż, ktoś wyjedzie, ktoś inny po prostu przestanie przychodzić. Na terenie mojej misji katolicy stanowią około 20%, kolejne 10% to protestanci, najwięcej jest wyznawców islamu – 60%, a pozostałe 10% to wyznawcy wierzeń animistycznych. W Czadzie wiara ma ogromną wartość. W oczach innych zyskuje ten, kto nie wstydzi się swojej religii. Muzułmanie patrzą z uznaniem na katolików, którzy wiarę praktykują i dają o niej świadectwo.

A czy zdarzają się konflikty na tle religijnym?

Osobiście nigdy nie spotkałem się tu z agresją, nawet słowną. W naszych szkołach nieraz ponad połowa uczniów to nie katolicy. Ale to jest dobre, że dzieciaki od najmłodszych lat są razem – muzułmanie, protestanci, katolicy. Razem się uczą, grają w piłkę, a nawet przychodzą do kościoła. Na rozpoczęcie dnia czy zakończenie lekcji wszystkie dzieci razem odmawiają Ojcze Nasz, a po lekcjach niektóre dzieci z rodzin muzułmańskich przychodzą nawet do parafii na katechezę.

Czy zdarza się, że na terenie misji powstają nowe wioski?

Oczywiście. Czad to taki kraj, gdzie jak okiem sięgnąć widać ziemię „niczyją”, niezamieszkaną i nieuprawianą. Kiedy w rodzinach przybywa dzieci, wioska zaczyna się przeludniać i brakuje ziemi uprawnej dla wszystkich. Jeśli nagle w pole trzeba iść 7–8 kilometrów, wtedy po prostu całe rodziny przenoszą się ze swoim dobytkiem w inne miejsce i powstaje nowa wioska. Taka sytuacja ma miejsce niemal w każdym roku.

W naszym Sekretariacie Misji Zagranicznych już od kilku lat realizujemy wspólnie projekty misyjne w Czadzie, ale co ciekawe, kierunek naszej pomocy jest niemal od początku niezmienny – albo kopiemy studnie, albo budujemy szkoły i przychodnie.

To są te filary, obok głoszenia Ewangelii, o których wspominałem. Czad jest jednym z najbiedniejszych krajów świata i tak naprawdę brakuje tu rzeczy podstawowych. Jeśli ktoś ma mniej niż pół kilometra do studni z wodą pitną, to jest szczęściarzem. Dla nas, którzy mamy w domu kilka kranów, trudno to sobie nawet wyobrazić. A czadyjska rzeczywistość jest taka, że po wodę trzeba nieraz iść kilka kilometrów. Dlatego naszym marzeniem jest, i o to się staramy, by w każdej wiosce była choć jedna studnia. A idealnie by było, gdyby jedno ujęcie przypadało na kilka gospodarstw, żeby ten dystans skrócić do 100–200 metrów.

Czy bywa tak, że jakaś studnia wysycha?

Czasami się to zdarza. Niektóre studnie po kilku latach potrafią się też „zamulić’. To zależy od gruntu. Po wykopaniu studni woda do zbiornika sączy się przez wkopane w ziemię plastikowe rury z dziurkami. Zdarza się, że po kilku latach te dziurki się zapychają. Wtedy wystarczy wykopać kolejne ujęcie 50 metrów dalej i głębiej i znowu mamy wodę dobrą do picia. Generalnie przy kopaniu studni musimy się też liczyć z tym, że jedna na dziesięć może nie być źródłem wody zdatnej do picia dla ludzi.

A wspomniana edukacja? Jak to wygląda w praktyce?

Nasz biskup miał pomysł, żeby tam, gdzie powstaje misja, od razu powstawała też szkoła. A zdarza się, że to szkoła poprzedza powstanie parafii. To konieczne, bo nasi parafianie czasami niemal w stu procentach są analfabetami. Najtrudniej jest taką szkołę wybudować, ale już samo funkcjonowanie właściwie nic nie kosztuje. Rodzice płacą niewielkie czesne na pokrycie pensji nauczycieli. Szkoła diametralnie zmienia oblicze wioski, nadaje rytm życia, bo rano trzeba wyprawić dzieci na lekcje, trzeba je umyć, ładnie ubrać. Co jakiś czas jest zebranie, spotkanie. Dzieci mają cel, ale rodzice też, bo pomagają odrabiać lekcje, nauczyć się wierszyka czy cieszą się zdanym egzaminem. Dlatego korzystając z okazji pragnę podziękować wszystkim ludziom, którzy wspierają nasze misje w Czadzie, bo dzięki Waszej hojności kolejne wioski cieszą się swoją studnią i szkołą, a to diametralnie zmienia życie i perspektywy naszych parafian. Odwdzięczamy się modlitwą płynącą z głębi naszych serc. Bóg zapłać!