Misjonarze na co dzień zmagają się z misyjną rzeczywistością, taką jak brak czystej wody do picia, choroby pasożytnicze czy niemiłosierne upały. Jednym z problemów, który spędza im sen z powiek, okazuje się transport.
Aby dotrzeć do wspólnot na terenie swojej parafii, która obejmuje setki kilometrów, misjonarze często muszą liczyć na pomoc miejscowych i środki transportu, których stan pozostawia wiele do życzenia. Zdarza się, że umówiony kierowca nie przyjeżdża albo motor czy bryczka psuje się po drodze. Taka podróż nie tylko trwa o kilka godzin dłużej. Często misjonarz ląduje w szczerym polu bez prowiantu czy nadziei na powrót do misji przed zmrokiem.
W małych wioskach, najbardziej oddalonych od centrum parafii, Msze święte są sprawowane tylko raz w miesiącu. Żeby dojechać do swoich parafian w tak trudnych warunkach drogowych, misjonarze potrzebują samochodów z napędem 4x4, których zakup i utrzymanie jest kosztowne. W Czadzie niektóre drogi są tak nieprzejezdne, że jedyny możliwy środek transportu to motor. Tylko w taki sposób misjonarze mogą dotrzeć z sakramentami i Ewangelią do ludzi powierzonych ich trosce duszpasterskiej.
Kościoły w krajach misyjnych funkcjonują w zupełnie innych warunkach niż wspólnota katolicka w Polsce. Na Filipinach na terenie parafii jest od 10 do 90 kaplic dojazdowych. Mieszkańcy, głównie ze względu na biedę i brak samochodów czy motorów, nie są w stanie dojechać do kościoła parafialnego. To misjonarz przyjeżdża do nich.
W 2020 roku udało się zakupić nowy samochód marki Suzuki Jimny do sercańskiej parafii w Dansolihon, gdzie proboszczem jest ksiądz Jan Krzyściak SCJ. Poniżej kilka zdjęć z jego poświęcenia.
Kolejni misjonarze czekają na pomoc, która może im ułatwić ich posługę ewangelizacyjną, podczas której wiele godzin spędzają "w drodze". Uruchomiony w tym celu fundusz będzie przeznaczony na dofinansowanie zakupu pojazdów misyjnych w miejscach, gdzie panują najtrudniejsze warunki - w krajach takich jak Kongo, Czad czy Filipiny.