Zgromadzenie założone przez o. Leona Jana Dehona nie było pomyślane jako zgromadzenie misyjne. Opatrzność jednak, od samego początku naszego istnienia jako wspólnoty zakonnej, związała nas z działalnością misyjną. Jak wiemy z naszej historii, zabiegi o. Założyciela w dykasterii rzymskiej o zatwierdzenie Zgromadzenia wydawały się trwać w nieskończoność, a ich rezultat ciągle był taki sam: modlić się i czekać.
Jednakże studia w Rzymie i częste wizyty u dostojników kościelnych sprawiły, że już w1882 roku, w liście do papieża Leona XIII, o. Dehon pisze: „Czerpiąc z Najświętszego Serca Jezusowego ducha ofiary, będziemy szczęśliwi, mogąc być obecni także na misjach”, bo jak wyznał później w liście do swego biskupa (Thibaudiera) „w Rzymie bardzo lubią zgromadzenia, które proszą o misje”. Była to głęboka i zarazem trafna ocena sytuacji. Stolicy Apostolskiej rzeczywiście zależało na rozwijaniu misji ad gentes we wszystkich rejonach świata i nowe zgromadzenie, chcące włączyć się w dzieło misyjne Kościoła, było widziane bardzo pozytywnie.
Pierwsze misje Zgromadzenia w Ekwadorze (1888) i Kongo belgijskim (1897) rozbudziły wrażliwość Założyciela na ten właśnie aspekt życia Kościoła.
Jednakże studia w Rzymie i częste wizyty u dostojników kościelnych sprawiły, że już w1882 roku, w liście do papieża Leona XIII, o. Dehon pisze: „Czerpiąc z Najświętszego Serca Jezusowego ducha ofiary, będziemy szczęśliwi, mogąc być obecni także na misjach”, bo jak wyznał później w liście do swego biskupa (Thibaudiera) „w Rzymie bardzo lubią zgromadzenia, które proszą o misje”. Była to głęboka i zarazem trafna ocena sytuacji. Stolicy Apostolskiej rzeczywiście zależało na rozwijaniu misji ad gentes we wszystkich rejonach świata i nowe zgromadzenie, chcące włączyć się w dzieło misyjne Kościoła, było widziane bardzo pozytywnie.
Pierwsze misje Zgromadzenia w Ekwadorze (1888) i Kongo belgijskim (1897) rozbudziły wrażliwość Założyciela na ten właśnie aspekt życia Kościoła.
Pierwsze misje Zgromadzenia w Ekwadorze (1888) i Kongo belgijskim (1897) rozbudziły wrażliwość Założyciela na ten właśnie aspekt życia Kościoła.
Jednakże studia w Rzymie i częste wizyty u dostojników kościelnych sprawiły, że już w1882 roku, w liście do papieża Leona XIII, o. Dehon pisze: „Czerpiąc z Najświętszego Serca Jezusowego ducha ofiary, będziemy szczęśliwi, mogąc być obecni także na misjach”, bo jak wyznał później w liście do swego biskupa (Thibaudiera) „w Rzymie bardzo lubią zgromadzenia, które proszą o misje”. Była to głęboka i zarazem trafna ocena sytuacji. Stolicy Apostolskiej rzeczywiście zależało na rozwijaniu misji ad gentes we wszystkich rejonach świata i nowe zgromadzenie, chcące włączyć się w dzieło misyjne Kościoła, było widziane bardzo pozytywnie.
Zgromadzenie założone przez o. Leona Jana Dehona nie było pomyślane jako zgromadzenie misyjne. Opatrzność jednak, od samego początku naszego istnienia jako wspólnoty zakonnej, związała nas z działalnością misyjną. Jak wiemy z naszej historii, zabiegi o. Założyciela w dykasterii rzymskiej o zatwierdzenie Zgromadzenia wydawały się trwać w nieskończoność, a ich rezultat ciągle był taki sam: modlić się i czekać.
Zgromadzenie założone przez o. Leona Jana Dehona nie było pomyślane jako zgromadzenie misyjne. Opatrzność jednak, od samego początku naszego istnienia jako wspólnoty zakonnej, związała nas z działalnością misyjną. Jak wiemy z naszej historii, zabiegi o. Założyciela w dykasterii rzymskiej o zatwierdzenie Zgromadzenia wydawały się trwać w nieskończoność, a ich rezultat ciągle był taki sam: modlić się i czekać.
Zgromadzenie założone przez o. Leona Jana Dehona nie było pomyślane jako zgromadzenie misyjne. Opatrzność jednak, od samego początku naszego istnienia jako wspólnoty zakonnej, związała nas z działalnością misyjną. Jak wiemy z naszej historii, zabiegi o. Założyciela w dykasterii rzymskiej o zatwierdzenie Zgromadzenia wydawały się trwać w nieskończoność, a ich rezultat ciągle był taki sam: modlić się i czekać.
Zgromadzenie założone przez o. Leona Jana Dehona nie było pomyślane jako zgromadzenie misyjne. Opatrzność jednak, od samego początku naszego istnienia jako wspólnoty zakonnej, związała nas z działalnością misyjną. Jak wiemy z naszej historii, zabiegi o. Założyciela w dykasterii rzymskiej o zatwierdzenie Zgromadzenia wydawały się trwać w nieskończoność, a ich rezultat ciągle był taki sam: modlić się i czekać.
Niemal już od 40 lat Prowincja Polska aktywnie uczestniczy w misyjnym dziele Zgromadzenia. Nie można nie zauważyć ogromnego wkładu osobowego, jaki wniosła w misje ad gentes, bo w ciągu całego tego okresu wysłano do różnych misji Zgromadzenia około 70 współbraci, a przecież ten rodzaj działalności był tylko częścią olbrzymiego zaangażowania prowincji w dzieła poza granicami kraju.
Misje są i pozostaną sprawdzianem naszej autentyczności jako chrześcijan i zakonników. Nie możemy więc, jako prowincja, stracić z pola widzenia tego ogromnego obszaru zadań, które zawsze będą należeć do nas i czekać na naszą, pełną zaangażowania, odpowiedź. Patrząc w przyszłość, musimy właściwie oceniać teraźniejszość i szukać rozwiązań najbardziej odpowiednich do potrzeb, a równocześnie trzeźwo oceniać nasze możliwości.