28 Kwietnia
Katolicka i prawosławna Wielkanoc

W Sekretariacie Misji Zagranicznych Księży Sercanów na różne sposoby pomagaliśmy i pomagamy ofiarom wojny na Ukrainie. Jedna z naszych ostatnich akcji charytatywnych była związana z terminem obchodzenia Wielkanocy w Kościele Wschodnim.


W Olsztynie i okolicach największe skupiska uchodźców zakwaterowane w budynkach kościelnych znajdują się w Wyższym Seminarium Duchownym Metropolii Warmińskiej Hosianum (ok. 100 osób) i w Archidiecezjalnym Ośrodku Charytatywnym Caritas w Rybakach (ok. 160 osób). Dwa tygodnie przed Wielkanocą zadzwoniłem do ks. Dariusza Sonaka, dyrektora ośrodka Caritas, z pytaniem o potrzeby uchodźców i z propozycją zrobienia dla nich świątecznego upominku. Ksiądz Darek bardzo ucieszył się z propozycji i zainteresowania ich podopiecznymi. Pozostała kwestia ustalenia terminu: „Większość naszych gości to grekokatolicy i prawosławni, katolicy to tylko ok. 10% całej grupy, więc będzie to miły akcent, jeśli przyjedziecie pomiędzy naszym a wschodnim terminem świętowania Wielkanocy” – usłyszałem w słuchawce. Przygotowaliśmy 160 prezentów dla kobiet, dzieci i kilku mężczyzn. Były to przede wszystkim słodycze (wyprodukowane na Ukrainie), kosmetyki i ukraińsko-polski modlitewnik do św. Michała Archanioła. Ten ostatni element ucieszył mnie osobiście najbardziej, bo przekazaliśmy też coś, co niesie ze sobą wartość duchową. Coś, co służy duszy człowieka, a nie tylko jego ciału.

Atmosfera spotkania z uchodźcami w Rybakach była bardzo radosna. Chociaż wszystko zaczęło się od sporego zamieszania: przenieśliśmy prezenty z samochodów do stołówki, a spotkanie miało się odbyć w świetlicy (mowa o dwóch niezależnych budynkach). Do tego pracownicy Caritas przekazali informację, że jest to spotkanie (i prezenty) tyko dla dzieci. Kiedy już udało się wyjaśnić wszystkie wątpliwości, spotkaliśmy się z większością uchodźców mieszkających w Rybakach. Podzieliłem się z nimi opowieścią o katolickiej Wielkanocy, którą przeżyłem na Ukrainie. Szczególnie o spotkaniu na śniadaniu wielkanocnym z ukraińskim żołnierzem, który dostał tylko jednodniową przepustkę i miał wkrótce wrócić na front.

Złożyliśmy życzenia Wielkanocne, życząc, aby zwycięstwo Jezusa, zwycięstwo życia nad śmiercią przełożyło się na jak najszybszy ich powrót do domów. Wolontariuszki: Aneta i Ola rozdawały prezenty. Ustawiła się do nich długa kolejka dzieci. Radość i wdzięczność ze strony obdarowanych była ogromna. Wiele razy usłyszeliśmy: „Dziękuję” (oczywiście po ukraińsku) i jeszcze przez kilkanaście minut przechodzili „spóźnieni” z zapytaniem czy może zostały jeszcze prezenty. Wynikało to z nieporozumienia, o którym wcześniej pisałem, ale też stało się okazją do spokojniejszego i osobistego spotkania z uchodźcami. Przekazaliśmy też prezent dla ośrodka – kapsułki do prania. Jak żartował ksiądz dyrektor, tego typu darów chętnie przyjmie każdą ilość.

W „Domu dla misji” też świętowaliśmy dwa razy Wielkanoc! Pierwszy raz oczywiście w terminie katolickiej Wielkanocy, a drugi raz za tydzień, ponieważ jedna z goszczonych przez nas rodzin jest wyznania greko-katolickiego. Spotkanie przy stole było dość nietypowe, bo… zamiast śniadania była niedzielna kolacja. To był dobry czas wspólnej modlitwy i radosnego biesiadowania. Nie sposób było nie mówić o wojnie na Ukrainie, ale nawet w tym kontekście było wiele nadziei, że walki wkrótce ustaną i nasi goście wrócą do swojej ojczyny. Do bliskich i domów, za którymi już bardzo tęsknią.


ks. Piotr Chmielecki SCJ